Pomysł na krótki wypad na południe Włoch jak zwykle narodził się spontanicznie podczas szarego nudnego wieczoru. Jedziemy gdzieś? Czemu nie…, niech tylko będzie cieplej, nie za długo no i oczywiście w miarę tanio. Tym sposobem od zalążka pomysłu do otrzymania potwierdzenia rezerwacji lotów minęło 15 min. Staliśmy się posiadaczami lotów Katowice – NEAPOL - Katowice.
To co spontaniczne nie zawsze okazuje się dobre, tak więc loty kupione na 3 miesiące wcześniej pozwoliły nam na nadmierne przemyślenia, czy to oby dobry kierunek? Z uwagi na 7 miesięczne dziecko moment był przełomowy, pierwszy raz zostawiamy brzdąca, dlatego chcieliśmy wykorzystać te kilka dni najbardziej jak to możliwe. Neapol konkurował u nas z Tel Awiwem, jednak odstraszyły nas nieco wyższe stawki za przeloty, które zresztą później bardzo atrakcyjnie spadły, ale to temat z cyklu… kupować, czy jeszcze poczekać? Dzień dobry Neapol!!
Po wylądowaniu migiem do hotelu. Nasz wybór padł na Napolit’amo i całe szczęście! Z początku szukaliśmy najtańszych noclegów, ale po krótkim wirtualnym spacerze dzięki Google street view zdecydowaliśmy oddalić się od dworca kolejowego i dopłacić do nieco lepszej okolicy. Wybór był jak najbardziej trafny. Najlepszą cenę na noclegi znaleźliśmy na trivago.
Czas zdobyć pożywienie!
Nie da się ukryć, że Neapol, niegdyś stolica Królestwa Neapolu, u swojej świetlności trzecie co do wielkości miasto w Europie, miasto, któremu zawdzięczamy włoskie lody, pizzę i …. kiłę!, na pierwszy rzut oka poraża egzotyką. Na ulicach leżą tony śmieci, za co odpowiedzialna jest nie tylko Camorra ale również sami ludzie. Niejednokrotnie byliśmy świadkami wyrzucania pod siebie niepotrzebnych zawartości włoskich kieszeni. Zdecydowanie neapolitańczycy powinni postawić na edukację śmieciową społeczeństwa i to od zaraz! Pierwszym posiłkiem w Neapolu była…. oczywiście pizza!! Co prawda wcześniej zdarzyło nam się już jeść włoską pizzę, ale tego dnia (być może za sprawą głodu) zakochałem się w wersji neapolitańskiej, do tego stopnia, że do końca naszego krótkiego pobytu nie chciałem jeść nic innego! Po szklaneczce Peroni
;) i wylizanym talerzu do ostatniej kropli sosu ze świeżych pomidorów wzięło nam się na odwagę! Tak! Pierwszy spacer po centrum o zmroku. To co najbardziej lubimy, odkrywanie zakamarków miasta pomieszane z lekką nutką ryzyka. Zaglądanie w każdą klatkę i bramę, a przez szczeliny w drewnianych żaluzjach smakowanie tego co prawdzie, czyli tego jak żyją tu ludzie.
Oczywiście, żeby poznać miasto i ludzi należałoby spędzić tu kilka tygodni, nam niestety musiał wystarczyć sam posmak życia południowców. Nieświadomie kierując się w stronę zamku Sant’Elmo, z którego rozpościera się piękny widok na zatokę Neapolitańską przechadzaliśmy się starą hiszpańską dzielnicą Quartieri Spagnoli słynącą z rozwieszonego w poprzek ulicy prania. Suszarki stoją wręcz na ulicy, na wyciągnięcie ręki.
Jak później wyczytaliśmy jest to dzielnica, w której wyraźnie widać wpływ Camorry, słynie z prostytucji i przestępstw. Tutaj również występuje największy odsetek analfabetów w cały mieście. Nie da się ukryć, że do spaceru właśnie po tej dzielnicy zachęciła nas nieświadomość tego co powyżej. Po dość wyczerpującej wspinaczce na szczyt niestety nie zobaczyliśmy pięknego zachodu z Wezuwiuszem w tle wprost z pocztówki, ponieważ było już ciemno a widoczność nie należała do najlepszych.
Dzień drugi – AMALFI COAST Zgodnie z założeniem naszej wyprawy i zarezerwowanym wcześniej samochodem (najlepsze ceny uzyskaliśmy na carrentals.com), wybraliśmy się zobaczyć wybrzeże Amalfi wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, po drodze zahaczając o Wezuwiusz i Pompeje.
W drodze do wypożyczalni kontynuowaliśmy naukę Neapolu. Przemierzając Via Toledo kierowaliśmy się w rejony portowe gdzie jak oznajmił nam dzień wcześniej przemiły pizzerman, najlepiej widać osławiony przez historię wulkan.
Przecinając kolejne chaotyczne i piękne ulice odchodzące od Via Toledo natknęliśmy się na krytą ulicę. Galleria Umberto I, bliźniacza ulica do tej, którą możemy zobaczyć w Mediolanie, obydwie zaprojektowane przez Pana Rocco.
Po wyjściu z zachwytu i przejściu przez Piazza del Plebiscito…
… z widokiem na zamek Sant’Elmo w tle…
… oczom naszym ukazał się ON!
Wyjęty wprost z książek o historii, sprawca Pompei. Wezuwiusz zniszczył to miasto w roku 76 n.e. tylko i wyłącznie za sprawą kierunku wiatru, który odwrócił uwagę wulkanu od Neapolu. Gdyby kwestie meteorologiczne potoczyły się inaczej, zapewne jechalibyśmy dziś do Pompei a zwiedzali ruiny Neapolu. W każdym razie góruje on nad miastem, a świadomość, że jest to wciąż czynny wulkan dodaje tym okolicznościom grozy. Obserwując dzień wcześniej sztukę włoskiej jazdy samochodem modliłem się, żeby w wypożyczalni dali nam jak najbardziej zdezelowane auto na świecie… tymczasem dostaliśmy nowiutkiego Peugeota 208, bez żadnej ryski, w dodatku koloru czarnego. Na szczęście pani z wypożyczalni oznajmiła nam „dont’t worry about little scratch” dzięki czemu wsiadając do auta byłem tylko trochę przerażony.
Pierwszy odcinek trasy z Neapolu pod Wezuwiusz na szczęście pokonaliśmy bez przeszkód. Głównym wnioskiem podczas jazdy autem po Włoszech jest: kto pierwszy ten lepszy! Stosując się do tej zasady nie będziemy stać w korkach.
Wezuwiusz.
Jeżeli pominiemy opłatę za parking 2,5 euro i cenę wstępu rzędu 10 euro na osobę, co na cztery osoby daje kwotę rzędu 180 zł, to możemy zachwycać się już tylko faktem, że weszliśmy na prawdziwy, w dodatku czynny wulkan. Droga na szczyt jest dość stroma, aczkolwiek widok z góry wart poświęcenia, jeżeli oczywiście nie ma mgły. Przejrzystość powietrza określiłbym na 60%, tragedii nie było, szału również.
W kraterze, który okazał się większy niż wydawałoby się na zdjęciach, gdzieniegdzie widać wyziewy i czuć towarzyszący temu zapach siarki. Czy warto? Zastanawialiśmy się czy nie pominąć tego punktu podróży, przecież największą wadą Wezuwiusza jest to, że będąc na szczycie, nie widać z niego... Wezuwiusza.
Pompeje.
Zdecydowanie wielka impreza dla osób uwielbiających ruiny. Ogrom wykopalisk jest wręcz przerażający, tak naprawdę potrzeba z 6 godzin żeby zobaczyć to i owo i powiedzieć, że widziałem. Nam niestety zabrakło 4,5 godziny... Być może zbyt długo zrywaliśmy pomarańcze z drzew na parkingu
;). Niektórzy zapewne skomentowaliby to - co to za zwiedzanie, raczej zaliczanie. Dodam tutaj, że z założenia wykopaliska miały nie być naszym celem podróży, ale skoro już po drodze jesteśmy to czemu by chociaż nie zerknąć!
Stan zachowania konstrukcji budynków robi wrażenie, należałoby zatem zatrzymać się na chwilę i wyobrazić jak toczyło się tu życie przed wybuchem. Grozy okolicznościom z pewnością dodaje górujący nad miastem wulkan.
Nie można ukryć również tego, że dla laików czy też ignorantów archeologicznych po godzinie ruiny mogą zacząć wyglądać tak samo, aczkolwiek dla wszystkich jest to jednak spory kęs historii do przełknięcia. Dla zainteresowanych wstęp od osoby 11 euro, parking darmowy jeżeli wypożyczysz auto w Europcar.
Kierunek AMALFI.
Trasa zdecydowanie dla wymagających kierowców. Kręte drogi wzdłuż urwiska to nie problem, najgorsze okazało się to, że widoki były tak wspaniałe, iż ciężko było skupić się na prowadzeniu auta.
Od razu dodam, że na wybrzeże potrzeba 1-2 dni, aby móc spokojnie zawitać na każdy punkt widokowy i mieć chwilę by spacerując odkrywać malownicze miasteczka położone na zboczach spotykających się z morzem, poprzecinane setkami wąskich uliczek, najlepiej o wschodzie i zachodzie, kiedy słońce zalewa budynki ciepłymi barwami.
Będąc już obciążonymi bagażem doświadczeń zalecamy przemyśleć od której strony najlepiej pokonać trasę wybrzeża Amalfi.
Uzależniłbym to od tego po której stronie jest słońce, tak żeby nie jechać wprost pod nie. My oczywiście zrobiliśmy to źle, w związku z czym musieliśmy się nieustannie odwracać za siebie, żeby zobaczyć jak ładnie oświetlone są zbocza.
Powrót do Neapolu autostradą - koszt 2 euro.
Przeżyliśmy. Auto całe, ludzie zdrowi, koszt paliwa 27 euro.
Nie zawsze wynajem auta kojarzy się z tanim podróżowaniem. Jednakże gdy koszty dzielą się na 4 osoby, nie są to wtedy zbyt wygórowane kwoty, dodatkowo zyskujemy wygodę i mobilność. Na pewno wybierając busy, po oszacowaniu wydalibyśmy 2 razy więcej, nie wliczając w to w ogóle przejazdu wybrzeżem. W tym przypadku auto okazało się bardziej ekonomiczne. Jedynym ograniczeniem była długość dnia, który w styczniu kończy się niestety w okolicach godziny 17.
Nasz dzień uwieczniła pyszna pizza oraz relaks na balkonie podczas którego obserwowaliśmy włoską sztukę parkowania kontaktowego.
DZIEŃ 3 - ROMA
Przed wyjazdem podjęliśmy decyzję, iż z uwagi na bliskość Rzymu i całkiem atrakcyjne połączenie kolejowe (od 9 euro w jedną stronę) umożliwiające nam dotarcie na miejsce w 2 godziny oraz świadomość, że nigdy nie było nam po drodze do stolicy Włoch, stwierdziliśmy, że jedziemy.
Dodatkową mobilizacją była oszczędność na noclegach w Rzymie, które nie należą do najtańszych, tym bardziej, że nie każdy lubuje się w couchsurfingu. Tak więc stało się... Rzym!
W zasadzie pobyt tam mogę opisać jednym słowem – ulewa! Nie przypominam sobie, żeby kiedyś zdarzyło nam się aż tak zmoknąć. Oczywiście wytrwale (pociąg z powrotem dopiero o 17:30) kontynuowaliśmy zwiedzanie Romy pochlupując wodą w butach przy każdym kroku. Z pewnością wiele nas ominęło przez pogodę, humory jednak dopisywały i nawet Koloseum zasłonięte z jednej strony rusztowaniami nie ukradło nam uśmiechu z twarzy. Zbaczając z wcześniej przemyślanej trasy pokrzyżowała nam się kolejność zwiedzania, dzięki czemu zaskoczeniem była dla nas wyłaniająca się zza rogu budowla Panteonu. Wrażenie za to było spotęgowane. Wstęp FREE.
Rzym zdecydowanie kontrastuje z Neapolem pod każdym względem. Podobne wydały mi się jedynie drewniane okiennice w oknach. Miasto jest czyste, zadbane a samochody niepoobijane. Smak cywilizacji.
Watykan – najmniejszy kraj na świecie. Miejsce, które widziałem w telewizji milion razy. Znane z filmów, reportaży i wiadomości. Na pewno muszę napisać, że zawsze wydawało nam się, że jest… większe. Wszystko. Bazylika, plac, schody, okna, drzwi, klamki, wszystko.
Nasze zwiedzanie Watykanu rozpoczęło się i zakończyło na placu Św. Piotra. Odważnie zepchnę winę na pogodę, która w tym kulminacyjnym momencie przewyższyła chęć odkrywania i poznawania.
Warto również dodać, iż podczas pobytu w Wiecznym Mieści życie uratowali nam uliczni sprzedawcy parasolek pochodzenia na oko… tureckiego. Gdybyśmy po zakupie parasolki od razu ją wyrzucili i postanowili kupić kolejną od następnego sprzedawcy to nawet byśmy nie zmokli.
Po krótkiej regeneracji sił zaliczyliśmy jeszcze kilka Rzymskich klasyków w tym słynną fontannę di Trevi. W ten sposób tracąc resztkę sił witalnych wróciliśmy do domu… Neapolu.
Nie jest tajemnicą jak skończył się kolejny dzień i na jaki posiłek czekaliśmy z utęsknieniem… Po urzeczywistnieniu się marzeń, najedzony z zadowoleniem mogłem udać się… suszyć buty.
Do widzenia Neapol…
Przed powrotem do Katowic mieliśmy jeszcze sporo czasu na pozaglądanie w zakamarki Neapolu, czemu towarzyszyła dla odmiany słoneczna pogoda.
Plątaniną uliczek trafiliśmy do muzeum archeologicznego, w którym znajduje się tzw. Gabinetto Segreto. Jest to sala, w której można podziwiać wykopane z Pompejów obrazy i rzeźby o tematyce daleko idąco erotycznej. Warto podkreślić, iż w czasach, w których archeologom udało się wykopać te jakże szokujące eksponaty, byli oni wręcz obrzydzeni poziomem żartu, humoru, stylu życia? owych Pompejczyków.
W innej sali zaś natknęliśmy się na rzeźbę przedstawiającą człowieka i kozę w dość jednoznacznej sytuacji…, niestety opisy w muzeum były tylko w języku włoskich i nie udało nam się poznać historii tego zdarzenia.
Ostatnia prosta na lotnisko prowadziła przez antyczną dzielnicę miasta. Nie ukrywam, że spokojnie może ona konkurować z dzielnicą hiszpańską o miano „sam tam nie idę”. Mikro podwórka i klatki wciśnięte między wąskie uliczki nie pozwalały przebić się promieniom słonecznym. Bez wątpienia poruszyło to naszą wyobraźnie odnośnie jakości życia w tej okolicy. Gdzieniegdzie jednak promienie przebijały się dając niesamowity spektakl, jak najbardziej pozytywny.
DOM.
Podsumowując: Wezuwiusz – groźniejszy u podnóża; Pompeje – dla wytrwałych; Amalfi – wielki niedosyt; Rzym – lekcja historii; Neapol – miasto z charakterem! Koszt imprezy – ok. 900 zł/os.Amalfi - zdecydowanie za krótko!!!! Naprawdę piękne wybrzeże, cała trasa była bardzo malownicza, najbardziej żałuję braku czasu na punkty widokowe. My niestety zwiedziliśmy trasę głównie z samochodu, zatrzymując się co jakiś czas na zdjęcia i krótki spacer po trasie głównej. Dłuższy spacer zrobiliśmy tylko w Amalfi, w którym urzekły mnie wąziutkie uliczki, które między blokami prowadziły do domów położonych wyżej.
W każdym razie polecam wybrzeże, szczególnie o zachodzie słońca!!
W kwietniu Rzym na 4 dni, w maju Neapol na 7. Wiedząc ile atrakcji (Salerno, Ischia, Capri, Herkulanum, Pompeje, Cassino, Amalfi, Portofino, Ścieżka Bogów) jest dookoła Neapolu nie zdecydowałem się na krótszy pobyt. Oczywiście 7 dni mam zamiar przeżyć na śniadaniach i pizzy
:) Relacja w porzo. Tylko utwierdziła w przekonaniu, że Rzym/Neapol to dobry wybór był...
W Neapolu byliśmy dopiero, że co: 12.01-15.01. Loty są w o tyle dobrych godzinach, że zostaje nam trochę dnia i po wylądowaniu i przed wylotem. Przyznam, że gdyby wyjazd odbył się bliżej sezonu to pewnie też wybralibyśmy Capri zamiast Rzymu. Ale wszystko ma swój urok!
Fajna relacja i zdjęcia. Przypomniało mi się jak sam byłam dopiero co niedawno
:) My odpuściliśmy Neapol za to było Capri i Rzym (ponad dwa dni), a Wybrzeże Amalfi przez kilka dni. Ale patrząc na zdjęcia z Neapolu widzę, że musimy się tam wybrać jak najszybciej
:)co do wybrzeża Amalfi Reza napisał:Amalfi – wielki niedosytw jakim sensie ? nie podobało ci się czy niedosyt, że za krótko ?
http://www.napolitamo.it/napolitamo-med ... ex.php/en/To strona tego hotelu. Oczywiście najtańsze pokoje nie wyglądają aż tak jak na zdjęciach, ale jest naprawdę dobrze (z tym, że ja akurat wszystko porównuję do jednego z noclegów w Maroko, w którym było naprawdę źle...). Jak wspominałem w relacji najtańszą opcję znaleźliśmy na trivago.plOgólnie hotel mogę śmiało polecić, my kupiliśmy nocleg za 520 zł za 3 noce. Podkreślam, że są tańsze hotele, ale większość w okolicy dworca kolejowego, a moim zdaniem tam nie jest zbyt bezpiecznie. Oczywiście można pojechać i spać tam milion razy i nic się nikomu nie stanie, ale warto poczytać, ponieważ statystyki "zbrodni" zdecydowanie świadczą na niekorzyść Neapolu. Ja przy wyborze noclegu kierowałem się... odczuciami z google street view
:)
My wybieramy się do Neapolu na początku lutego.I mam takie pytanie, wejście na Wezuwiusz, jak długo Wam zajęło. Czy dwulatek podejdzie, czy lepiej jednak wziąć nosidło?Z tego co piszesz bardzo nie polecasz hoteli w okolicach dworca. Ja się do takiego przymierzałam z uwagi na to, że zamierzamy jeździć komunikacją publiczną (z/na lotnisko, jeden dzień Wezuwiusz, jeden Pompeje) a że jedziemy z 3-ką dzieci, to aż tyle dodatkowych przejazdów może być uciążliwe. Czy w okolicach dworca jest aż tak kiepsko i mało bezpiecznie?
Bardzo ładna relacja, miło pooglądać ładne fotki, tym bardziej, że też się wybieram do Włoch i widzę, że połączenie Rzymu z Neapolem to udana kombinacja
:)
Naprawde cool!Sami zrobiliśmy podobny, troszkę krótszy trip w listopadzie i super fajne jest to ze 2h podróz pendolino kosztowała nas także 9 euro/per person (oczywiście dużo wcześniej zakupiona). Nawet jak ktoś chciał kupic bilety przed samym wyjazdem to promocja trenitalia, przy zakupie 2-ch biletów na raz dawała ponad 50% zniżki.
Mikolajo - ja wybierałem dzielnicę pod względem wieczornych spacerów po mieście, a w okolicach dworca byłem dwa razy i wydaje mi się, że są bezpieczniejsze okolice, zresztą tak samo jak w każdym innym miejscu na ziemi okolice dworca są nieco gorszymi częściami maista. Raz byliśmy w jego okolicy dość późno w nocy i wszędzie było pełno prostytutek (a nawet jesteśmy prawie pewni, że transów też widzieliśmy
;). Oczywiście nie twierdzę, że obecność prostytutek jest zła, ale w "lepszych" częściach miasta ich nie widziałem...Jeżeli rozpatrujesz podróżowanie w 5 osób to chyba zdecydowanie warto pomyśleć o wypożyczeniu samochodu. Nie wiem jak to jest cenowo z komunikacją autobusami między miastami ale wiem, że bus na Wezuwiusz kosztuje około 10 euro. Dla 5 osób to koszt 100 euro w obie strony. Auto nas kosztowało 45 euro/dzień + benzyna 27 euro (ale zjechaliśmy jednego dnia Wezuwiusz, Pompeje, całe wybrzeże Amalfi, czyli o wiele więcej km niż zrobisz na W. i z powrotem a potem do P. i z powrotem). Warto to przemyśleć, autem wychodzi taniej i wygodniej, w Twoim przypadku zapłacisz 200 euro za dwa dni wycieczek, a za auto ok. 70 euro. Chyba, że znalazłeś tańsze środki transportu.
Aaaa co do samego wejścia na Wezuwiusz to podjeżdża się dość wysoko, dopiero ostatni odcinek się wchodzi. Idąc wolno wchodziliśmy około 20 min, ale nie ukrywam, że trochę się zgrzaliśmy. Myślę, że dziecko spokojnie da radę z przerwami tym bardziej skoro planujecie dzień na tą wycieczkę to nie musicie się spieszyć. Aczkolwiek na górze po godzinie pewnie się znudzicie, także planuj coś jeszcze na ten dzień
:)
Reza, dzięki za odpowiedzi.My wybieramy się w 8 osób (w tym 3 dzieci: 2x2latki + <4-ro latek). Także ja myślę, że za dzieci za komunikację nie będziemy płacić (przynajmniej za tych młodszych) - jakkolwiek nigdzie nie wyczytałam czy za dzieci się płaci, czy nie. Niestety 8 osób to 2 samochody, do tego by trzeba mieć foteliki i 2 (chętnych) kierowców i do tego jeszcze się jakoś nie pogubić. No i podejrzewam że dla dzieci największą atrakcją to będą pociągu, busiki i metro (no i może jeszcze wulkan):-)
Reza napisał: Nie wiem jak to jest cenowo z komunikacją autobusami między miastami ale wiem, że bus na Wezuwiusz kosztuje około 10 euro. Dla 5 osób to koszt 100 euro w obie strony. Auto nas kosztowało 45 euro/dzień + benzyna 27 euro (ale zjechaliśmy jednego dnia Wezuwiusz, Pompeje, całe wybrzeże Amalfi, czyli o wiele więcej km niż zrobisz na W. i z powrotem a potem do P. i z powrotem). Warto to przemyśleć, autem wychodzi taniej i wygodniej, w Twoim przypadku zapłacisz 200 euro za dwa dni wycieczek, a za auto ok. 70 euro. Chyba, że znalazłeś tańsze środki transportu.Bus na Wezuwiusza kosztuje 10EUR w dwie strony (z Herculanum), do tego pociąg do Herculanum <5EUR (można pojechać na Artecard).Polecam Wezuwiusza połączyć z Herculanum (i odpuścić sobie Pompeje, byłem w obydwu miejscach, wiem co piszę), ruiny są bardziej zwarte i zachowane w duzo lepszym stanie niż Pompeje.Reza napisał:Aaaa co do samego wejścia na Wezuwiusz to podjeżdża się dość wysoko, dopiero ostatni odcinek się wchodzi. Idąc wolno wchodziliśmy około 20 min, ale nie ukrywam, że trochę się zgrzaliśmy. Myślę, że dziecko spokojnie da radę z przerwami tym bardziej skoro planujecie dzień na tą wycieczkę to nie musicie się spieszyć. Aczkolwiek na górze po godzinie pewnie się znudzicie, także planuj coś jeszcze na ten dzień
:)Wejście na Wezuwiusz około 35 minut, wcale nie wolnym tempem. Dość sztywne podejście - dzieci trzeba będzie nieść.
Fajna relacja, lecielismy tym samym lotem i pewnie sie minelismy po drodze;-) My byliśmy we 2 +3latka, wzięliśmy citroena c1- spisal sie idealnie. Koszt za 3doby to 65eur z ubezpieczeniem, paliwo 30eur. Potwierdzam wrażenia autora, od siebie dodam, ze warto odwiedzić Sorrento, polecam pyszne limoncello z pierwszej ręki. Ulewa we wtorek nas dorwala podczas spacerów po Neapolu.Troche szkoda bo odpuscilismy wiele miejsc. Na szczyt wezuwiusza z dzieckiem "na barana" wchodzilismy 20 minut. Wysłane z mojego HTC One przy użyciu Tapatalka
Fajnie pokazaliście wszystko. Sam mam ideę w głowie na podobny wyjazd do Neapolu i okolic, tyle że mieszkam pod Warszawą więc kombinuję aby lecieć Ryanairem z Modlina do Rzymu a później pociągiem do Neapolu.
Reza napisał:W Neapolu byliśmy dopiero, że co: 12.01-15.01. Loty są w o tyle dobrych godzinach, że zostaje nam trochę dnia i po wylądowaniu i przed wylotem. Przyznam, że gdyby wyjazd odbył się bliżej sezonu to pewnie też wybralibyśmy Capri zamiast Rzymu. Ale wszystko ma swój urok!Czy możesz napisać jakie były temperatury?
szarego nudnego wieczoru. Jedziemy gdzieś? Czemu nie…, niech tylko będzie cieplej, nie za długo no i
oczywiście w miarę tanio. Tym sposobem od zalążka pomysłu do otrzymania potwierdzenia
rezerwacji lotów minęło 15 min. Staliśmy się posiadaczami lotów Katowice – NEAPOL - Katowice.
To co spontaniczne nie zawsze okazuje się dobre, tak więc loty kupione na 3 miesiące wcześniej
pozwoliły nam na nadmierne przemyślenia, czy to oby dobry kierunek? Z uwagi na 7 miesięczne
dziecko moment był przełomowy, pierwszy raz zostawiamy brzdąca, dlatego chcieliśmy wykorzystać
te kilka dni najbardziej jak to możliwe. Neapol konkurował u nas z Tel Awiwem, jednak odstraszyły
nas nieco wyższe stawki za przeloty, które zresztą później bardzo atrakcyjnie spadły, ale to temat z
cyklu… kupować, czy jeszcze poczekać?
Dzień dobry Neapol!!
Po wylądowaniu migiem do hotelu. Nasz wybór padł na Napolit’amo i całe szczęście! Z początku
szukaliśmy najtańszych noclegów, ale po krótkim wirtualnym spacerze dzięki Google street view
zdecydowaliśmy oddalić się od dworca kolejowego i dopłacić do nieco lepszej okolicy. Wybór był jak
najbardziej trafny. Najlepszą cenę na noclegi znaleźliśmy na trivago.
Czas zdobyć pożywienie!
Nie da się ukryć, że Neapol, niegdyś stolica Królestwa Neapolu, u swojej świetlności trzecie co do
wielkości miasto w Europie, miasto, któremu zawdzięczamy włoskie lody, pizzę i …. kiłę!, na pierwszy
rzut oka poraża egzotyką. Na ulicach leżą tony śmieci, za co odpowiedzialna jest nie tylko Camorra ale
również sami ludzie. Niejednokrotnie byliśmy świadkami wyrzucania pod siebie niepotrzebnych
zawartości włoskich kieszeni. Zdecydowanie neapolitańczycy powinni postawić na edukację
śmieciową społeczeństwa i to od zaraz!
Pierwszym posiłkiem w Neapolu była…. oczywiście pizza!! Co prawda wcześniej zdarzyło nam się już
jeść włoską pizzę, ale tego dnia (być może za sprawą głodu) zakochałem się w wersji neapolitańskiej,
do tego stopnia, że do końca naszego krótkiego pobytu nie chciałem jeść nic innego!
Po szklaneczce Peroni ;) i wylizanym talerzu do ostatniej kropli sosu ze świeżych pomidorów wzięło
nam się na odwagę! Tak! Pierwszy spacer po centrum o zmroku. To co najbardziej lubimy,
odkrywanie zakamarków miasta pomieszane z lekką nutką ryzyka. Zaglądanie w każdą klatkę i bramę,
a przez szczeliny w drewnianych żaluzjach smakowanie tego co prawdzie, czyli tego jak żyją tu ludzie.
Oczywiście, żeby poznać miasto i ludzi należałoby spędzić tu kilka tygodni, nam niestety musiał
wystarczyć sam posmak życia południowców.
Nieświadomie kierując się w stronę zamku Sant’Elmo, z którego rozpościera się piękny widok na
zatokę Neapolitańską przechadzaliśmy się starą hiszpańską dzielnicą Quartieri Spagnoli słynącą z
rozwieszonego w poprzek ulicy prania. Suszarki stoją wręcz na ulicy, na wyciągnięcie ręki.
Jak później wyczytaliśmy jest to dzielnica, w której wyraźnie widać wpływ Camorry, słynie z
prostytucji i przestępstw. Tutaj również występuje największy odsetek analfabetów w cały mieście.
Nie da się ukryć, że do spaceru właśnie po tej dzielnicy zachęciła nas nieświadomość tego co powyżej.
Po dość wyczerpującej wspinaczce na szczyt niestety nie zobaczyliśmy pięknego zachodu z
Wezuwiuszem w tle wprost z pocztówki, ponieważ było już ciemno a widoczność nie należała do
najlepszych.
Dzień drugi – AMALFI COAST
Zgodnie z założeniem naszej wyprawy i zarezerwowanym wcześniej samochodem (najlepsze ceny
uzyskaliśmy na carrentals.com), wybraliśmy się zobaczyć wybrzeże Amalfi wpisane na listę
światowego dziedzictwa UNESCO, po drodze zahaczając o Wezuwiusz i Pompeje.
W drodze do wypożyczalni kontynuowaliśmy naukę Neapolu. Przemierzając Via Toledo kierowaliśmy
się w rejony portowe gdzie jak oznajmił nam dzień wcześniej przemiły pizzerman, najlepiej widać
osławiony przez historię wulkan.
Przecinając kolejne chaotyczne i piękne ulice odchodzące od Via Toledo natknęliśmy się na krytą
ulicę. Galleria Umberto I, bliźniacza ulica do tej, którą możemy zobaczyć w Mediolanie, obydwie
zaprojektowane przez Pana Rocco.
Po wyjściu z zachwytu i przejściu przez Piazza del Plebiscito…
… z widokiem na zamek Sant’Elmo w tle…
… oczom naszym ukazał się ON!
Wyjęty wprost z książek o historii, sprawca Pompei.
Wezuwiusz zniszczył to miasto w roku 76 n.e. tylko i wyłącznie za sprawą kierunku wiatru, który
odwrócił uwagę wulkanu od Neapolu. Gdyby kwestie meteorologiczne potoczyły się inaczej, zapewne
jechalibyśmy dziś do Pompei a zwiedzali ruiny Neapolu. W każdym razie góruje on nad miastem, a
świadomość, że jest to wciąż czynny wulkan dodaje tym okolicznościom grozy.
Obserwując dzień wcześniej sztukę włoskiej jazdy samochodem modliłem się, żeby w wypożyczalni
dali nam jak najbardziej zdezelowane auto na świecie… tymczasem dostaliśmy nowiutkiego Peugeota
208, bez żadnej ryski, w dodatku koloru czarnego. Na szczęście pani z wypożyczalni oznajmiła nam
„dont’t worry about little scratch” dzięki czemu wsiadając do auta byłem tylko trochę przerażony.
Pierwszy odcinek trasy z Neapolu pod Wezuwiusz na szczęście pokonaliśmy bez przeszkód. Głównym
wnioskiem podczas jazdy autem po Włoszech jest: kto pierwszy ten lepszy! Stosując się do tej zasady
nie będziemy stać w korkach.
Wezuwiusz.
Jeżeli pominiemy opłatę za parking 2,5 euro i cenę wstępu rzędu 10 euro na osobę, co na cztery
osoby daje kwotę rzędu 180 zł, to możemy zachwycać się już tylko faktem, że weszliśmy na
prawdziwy, w dodatku czynny wulkan. Droga na szczyt jest dość stroma, aczkolwiek widok z góry
wart poświęcenia, jeżeli oczywiście nie ma mgły. Przejrzystość powietrza określiłbym na 60%, tragedii
nie było, szału również.
W kraterze, który okazał się większy niż wydawałoby się na zdjęciach, gdzieniegdzie widać wyziewy i
czuć towarzyszący temu zapach siarki. Czy warto? Zastanawialiśmy się czy nie pominąć tego punktu
podróży, przecież największą wadą Wezuwiusza jest to, że będąc na szczycie, nie widać z niego...
Wezuwiusza.
Pompeje.
Zdecydowanie wielka impreza dla osób uwielbiających ruiny. Ogrom wykopalisk jest wręcz
przerażający, tak naprawdę potrzeba z 6 godzin żeby zobaczyć to i owo i powiedzieć, że widziałem.
Nam niestety zabrakło 4,5 godziny... Być może zbyt długo zrywaliśmy pomarańcze z drzew na
parkingu ;). Niektórzy zapewne skomentowaliby to - co to za zwiedzanie, raczej zaliczanie. Dodam
tutaj, że z założenia wykopaliska miały nie być naszym celem podróży, ale skoro już po drodze
jesteśmy to czemu by chociaż nie zerknąć!
Stan zachowania konstrukcji budynków robi wrażenie, należałoby zatem zatrzymać się na chwilę i
wyobrazić jak toczyło się tu życie przed wybuchem. Grozy okolicznościom z pewnością dodaje
górujący nad miastem wulkan.
Nie można ukryć również tego, że dla laików czy też ignorantów archeologicznych po godzinie ruiny
mogą zacząć wyglądać tak samo, aczkolwiek dla wszystkich jest to jednak spory kęs historii do
przełknięcia. Dla zainteresowanych wstęp od osoby 11 euro, parking darmowy jeżeli wypożyczysz
auto w Europcar.
Kierunek AMALFI.
Trasa zdecydowanie dla wymagających kierowców. Kręte drogi wzdłuż urwiska to nie problem,
najgorsze okazało się to, że widoki były tak wspaniałe, iż ciężko było skupić się na prowadzeniu auta.
Od razu dodam, że na wybrzeże potrzeba 1-2 dni, aby móc spokojnie zawitać na każdy punkt
widokowy i mieć chwilę by spacerując odkrywać malownicze miasteczka położone na zboczach
spotykających się z morzem, poprzecinane setkami wąskich uliczek, najlepiej o wschodzie i zachodzie,
kiedy słońce zalewa budynki ciepłymi barwami.
Będąc już obciążonymi bagażem doświadczeń zalecamy przemyśleć od której strony najlepiej
pokonać trasę wybrzeża Amalfi.
Uzależniłbym to od tego po której stronie jest słońce, tak żeby nie jechać wprost pod nie. My
oczywiście zrobiliśmy to źle, w związku z czym musieliśmy się nieustannie odwracać za siebie, żeby
zobaczyć jak ładnie oświetlone są zbocza.
Powrót do Neapolu autostradą - koszt 2 euro.
Przeżyliśmy. Auto całe, ludzie zdrowi, koszt paliwa 27 euro.
Nie zawsze wynajem auta kojarzy się z tanim podróżowaniem. Jednakże gdy koszty dzielą się na 4
osoby, nie są to wtedy zbyt wygórowane kwoty, dodatkowo zyskujemy wygodę i mobilność. Na
pewno wybierając busy, po oszacowaniu wydalibyśmy 2 razy więcej, nie wliczając w to w ogóle
przejazdu wybrzeżem. W tym przypadku auto okazało się bardziej ekonomiczne. Jedynym
ograniczeniem była długość dnia, który w styczniu kończy się niestety w okolicach godziny 17.
Nasz dzień uwieczniła pyszna pizza oraz relaks na balkonie podczas którego obserwowaliśmy włoską
sztukę parkowania kontaktowego.
DZIEŃ 3 - ROMA
Przed wyjazdem podjęliśmy decyzję, iż z uwagi na bliskość Rzymu i całkiem atrakcyjne połączenie
kolejowe (od 9 euro w jedną stronę) umożliwiające nam dotarcie na miejsce w 2 godziny oraz
świadomość, że nigdy nie było nam po drodze do stolicy Włoch, stwierdziliśmy, że jedziemy.
Dodatkową mobilizacją była oszczędność na noclegach w Rzymie, które nie należą do najtańszych,
tym bardziej, że nie każdy lubuje się w couchsurfingu.
Tak więc stało się... Rzym!
W zasadzie pobyt tam mogę opisać jednym słowem – ulewa! Nie przypominam sobie, żeby kiedyś
zdarzyło nam się aż tak zmoknąć. Oczywiście wytrwale (pociąg z powrotem dopiero o 17:30)
kontynuowaliśmy zwiedzanie Romy pochlupując wodą w butach przy każdym kroku.
Z pewnością wiele nas ominęło przez pogodę, humory jednak dopisywały i nawet Koloseum
zasłonięte z jednej strony rusztowaniami nie ukradło nam uśmiechu z twarzy.
Zbaczając z wcześniej przemyślanej trasy pokrzyżowała nam się kolejność zwiedzania, dzięki czemu
zaskoczeniem była dla nas wyłaniająca się zza rogu budowla Panteonu. Wrażenie za to było
spotęgowane. Wstęp FREE.
Rzym zdecydowanie kontrastuje z Neapolem pod każdym względem. Podobne wydały mi się jedynie
drewniane okiennice w oknach. Miasto jest czyste, zadbane a samochody niepoobijane. Smak
cywilizacji.
Watykan – najmniejszy kraj na świecie. Miejsce, które widziałem w telewizji milion razy. Znane z
filmów, reportaży i wiadomości. Na pewno muszę napisać, że zawsze wydawało nam się, że jest…
większe. Wszystko. Bazylika, plac, schody, okna, drzwi, klamki, wszystko.
Nasze zwiedzanie Watykanu rozpoczęło się i zakończyło na placu Św. Piotra. Odważnie zepchnę winę
na pogodę, która w tym kulminacyjnym momencie przewyższyła chęć odkrywania i poznawania.
Warto również dodać, iż podczas pobytu w Wiecznym Mieści życie uratowali nam uliczni sprzedawcy
parasolek pochodzenia na oko… tureckiego. Gdybyśmy po zakupie parasolki od razu ją wyrzucili i
postanowili kupić kolejną od następnego sprzedawcy to nawet byśmy nie zmokli.
Po krótkiej regeneracji sił zaliczyliśmy jeszcze kilka Rzymskich klasyków w tym słynną fontannę di
Trevi. W ten sposób tracąc resztkę sił witalnych wróciliśmy do domu… Neapolu.
Nie jest tajemnicą jak skończył się kolejny dzień i na jaki posiłek czekaliśmy z utęsknieniem… Po
urzeczywistnieniu się marzeń, najedzony z zadowoleniem mogłem udać się… suszyć buty.
Do widzenia Neapol…
Przed powrotem do Katowic mieliśmy jeszcze sporo czasu na pozaglądanie w zakamarki Neapolu,
czemu towarzyszyła dla odmiany słoneczna pogoda.
Plątaniną uliczek trafiliśmy do muzeum archeologicznego, w którym znajduje się tzw. Gabinetto
Segreto. Jest to sala, w której można podziwiać wykopane z Pompejów obrazy i rzeźby o tematyce
daleko idąco erotycznej. Warto podkreślić, iż w czasach, w których archeologom udało się wykopać te
jakże szokujące eksponaty, byli oni wręcz obrzydzeni poziomem żartu, humoru, stylu życia? owych
Pompejczyków.
W innej sali zaś natknęliśmy się na rzeźbę przedstawiającą człowieka i kozę w dość jednoznacznej
sytuacji…, niestety opisy w muzeum były tylko w języku włoskich i nie udało nam się poznać historii
tego zdarzenia.
Ostatnia prosta na lotnisko prowadziła przez antyczną dzielnicę miasta. Nie ukrywam, że spokojnie
może ona konkurować z dzielnicą hiszpańską o miano „sam tam nie idę”. Mikro podwórka i klatki
wciśnięte między wąskie uliczki nie pozwalały przebić się promieniom słonecznym. Bez wątpienia
poruszyło to naszą wyobraźnie odnośnie jakości życia w tej okolicy. Gdzieniegdzie jednak promienie
przebijały się dając niesamowity spektakl, jak najbardziej pozytywny.
DOM.
Podsumowując:
Wezuwiusz – groźniejszy u podnóża;
Pompeje – dla wytrwałych;
Amalfi – wielki niedosyt;
Rzym – lekcja historii;
Neapol – miasto z charakterem!
Koszt imprezy – ok. 900 zł/os.Amalfi - zdecydowanie za krótko!!!! Naprawdę piękne wybrzeże, cała trasa była bardzo malownicza, najbardziej żałuję braku czasu na punkty widokowe. My niestety zwiedziliśmy trasę głównie z samochodu, zatrzymując się co jakiś czas na zdjęcia i krótki spacer po trasie głównej. Dłuższy spacer zrobiliśmy tylko w Amalfi, w którym urzekły mnie wąziutkie uliczki, które między blokami prowadziły do domów położonych wyżej.
W każdym razie polecam wybrzeże, szczególnie o zachodzie słońca!!